13 lis 2016

Od dziecka po Amazon

Szybko, żyjemy bardzo szybko. Żyjemy tak szybko, że brakuje nam czasu na zadawanie pytań. To jest niezwykłe jak bardzo szybko żyjemy, jak bardzo żyjemy bez znaczenia. Jak bardzo żyjemy bez istnienia.
Dzieci są pomocne, one zmuszają do odpowiadania na pytania. Dzieci zadają pytania i żądają odpowiedzi, pytają tak długo aż zostaną usatysfakcjonowane odpowiedzią. A dorosły zaczyna myśleć. Dorosły móżdży. Nie dość, że nie zna odpowiedzi to jeszcze nie wie jak powiedzieć to czego nie wie. Jaki front obrać: obrazkowy, poprawny, naturalistyczny, bezpośredni, disneyowski; opcji ma bez liku.
"Mamo, a co się dzieje z człowiekiem zanim go wezmą na cmentarz?". "Mamo, ale jak umrę to nie będę mogła nic robić!". "Mamo, chcę być zdrowa bo nie chcę umrzeć".

Wbrew pozorom nie piszę o dziecięcej inspiracji, ani o tym jak trudno z dzieckiem wchodzić w dyskusję tylko o tym, że my się naprawdę zapominamy i żyjemy wedle jakiś prawideł bez podejmowania refleksji na temat sensu robienia tego co robimy.
Oglądałam wczoraj program na temat pracy kierowców pracujących dla Amazona. Przerażający dokument. Nie dość, że praca wyczerpująca to i na wskroś niebezpieczna. Kierowcy pod presją czasu sikają do butelek bo nie mają nawet czasu na pójście do toalety, przekraczają prędkość w imię wywiązania się z zadań, które ustala maszyna. Bo maszyna wie ile kierowca potrzebuje czasu żeby przejechać z punktu A do punktu B. Moja pierwsza reakcja była oczywista - bojkot Amazona! Nie będę tam nic kupować! Potem sobie zdałam sprawę, że i tak dużo na nim nie kupuję więc lipa. Ale jest coś jeszcze - istnienie ludzkie. Człowiek, który aby żyć daje się stopniowo zabijać. W pracy ma być o 8 rano, a wychodzi z niej o 23.00, i tak każdego dnia. I co potem? Co dalej?

Dobra, to przypadek ekstremalny, ale czy nasza rzeczywistość jest naprawdę tak bardzo odmienna?

I wciąż, mimo, że tak jest zawsze i pewnie od zawsze, wciąż nie pojmuję jak to możliwe, że tak żyjemy, zakuci w kajdany zobowiązań, zależni od szefów, polityków i innych takich. Wciąż to we mnie nie gra. Być niewolnikiem i nie wiedzieć o tym...

2 paź 2016

Sumienie

Ktoś mi przypomniał pewne słowo, którego nie słyszałam tak dawno, że nawet nie wiem kiedy to było: SUMIENIE.
Sumienie zagubienie
Sumienie zatrwożenie
Sumienie ogienie
Sumienie...
Po co nam to narzędzie? Po co nam sumienie? Po co skoro to co Boskie zostaje systematycznie zabijane przez człowieka?

Tak mało wiemy, a tak pyszni i zadufani w sobie jesteśmy. Smutne to. Smutni są ludzie, a to co sobie teraz robimy będzie coraz gorsze w konsekwencjach. Ciężko nam będzie nieść brzemię zabitego sumienia.

Zmiany

To zdumiewające jak jesteśmy oporni na zmiany. Ciężko nam je przyjmować choć są nieodzowną częścią życia.
Teraz wyczuwam nadchodzące zmiany. Wyczuwam, że u mnie coś się modyfikuje. Chyba się uwalniam od jakiegoś życiowego zakłamania, nie wiem. Wiem, że wyczuwam, że coś nadchodzi.
Opowiedzieć się po czyjejś stronie w sporze to też powód do zmian. Czasem tracą o Tobie dobre mniemanie, czasem Cię zaczną wychwalać za odwagę. Bywa różnie i tego się właśnie boimy.
Jesteśmy uspołecznieni do tego stopnia, że nie wiemy kim jesteśmy, że dzieli nas ogromna przestrzeń z sednem życia. Pozwoliliśmy by oddzielono nas od nas i to właśnie dlatego tak nam ciężko przyjąć zmiany bo mimo, iż nam towarzyszą od początku naszych dni to obecnie podchodzimy do nich jak do kogoś obcego. Traktujemy je jak zbędną tkankę tłuszczową, coś co do nas nie pasuje.
... miałam napisać coś jeszcze ale już wystarczy, już nie chcę. Zmieniam koncepcję.

29 wrz 2016

xxox przyszłości ma!

Trudno stwierdzić jak moja przyszłość będzie wyglądać. Ani ze mnie planista, ani wizjoner, ale mam takie dziwne wrażenie, że im dalej w las tym więcej zakamarków do odkrycia:) A na domiar dobrego!!!! Mniej niuansów, konwenansów, a więcej 'pocałujciemniewnosciktórymsięniepodoba'. Oj! Zmachałam się aż! Spacji nacisnąć nie wolno bo to zupełnie inny efekt!!!
Tak, do 40 mi bliżej niż dalej, ale jakoś mi tak coraz lżej. Nie, nie jest idealnie lżej, ale na duszy i w umyśle lekkość coraz częściej mnie ogarnia:)
Ot, tak więc sobie myślę..., chcę żyć wiecznie:)

27 wrz 2016

Właściwie niesentymentalnie

No tak, sentymentalne teksty pisywałam większą część swojego dotychczasowego życia, a tu taka niespodziewana zmiana. Inne myślenie, inne okoliczności pisania, inne treści. Każde doświadczenie przynosi mi coraz więcej własnych opinii, tych naprawdę własnych, a nie kontrolowanych by mi się wydawało, że są moje. Odejście od świata i jego opinii daje przestrzeń na dokonywanie coraz bardziej autonomicznych wyborów. Odsunięcie się od świata zbliża do siebie.
ZA DUŻO MAM OSTATNIO NA GŁOWIE, ŻEBYM MOGŁA PISAĆ ŁADNIE, SKŁADNIE I SENTYMENTALNIE, ALE JEST JEDNA RZECZ, KTÓRA SZCZEGÓLNIE MI OBECNIE LEŻY - stosunek czasu do decyzji. Im więcej na głowie tym trudniej o realizacje wszystkiego, ale jest i szansa na zachowanie jasności umysłu. Im więcej jest do zrobienia, tym mniej spraw zasługuje na uwagę. Im więcej do przemyślenia, tym większa precyzja w podejmowanej tematyce.
Teraz tak mam. Już się nie da zrobić wszystkiego. Już nawet się nie da ponad własne siły. Już jest czas gdy trzeba odrzucać rzeczy, które są mało ważne.
Tak. Nie ma sentymentów, są decyzje i wybory.

8 sie 2016

Jedyny moment gdy człowiek ma czas.....

Wisi teraz dwukolorowa chmura nade mną. Jedna strona chmury jest początkiem tęczy i pozwala promieniom słońca się przebić i świecić z radością, druga zaś jest szara i toporna i nie chce się odczepić ode mnie za nic w świecie. Czyżby to było zupełnie normalne?
Troje małych dzieci to dla mnie doświadczenie, które uczy więcej i bardziej konsekwentnie niż niejedna szkoła. Dyplomu nie otrzymam, ale ewaluacja trwa cały czas.
Każda z tych istot ma swoje potrzeby. Mam je i ja. Stworzenie przestrzeni, w której każde z nas będzie miało szansę choć trochę zaistnieć jest niebywałym wyzwaniem. I nie piszę aktualnie dlatego, że znalazłam złoty środek jak ową przestrzeń stworzyć, ale dlatego, że takowego szukam. I właśnie obecna sytuacja, w której wybór kogo wysłuchać, kiedy i czy w ogóle, komu poświęcić czas, na jakie zajęcie i w jakich okolicznościach i tak dalej, i tak dalej przywołuje mi myśl, by podjąć próbę znalezienia chwili dla siebie i stworzenia dzieciom warunków by mogły popełniać błędy. Już teraz kiedy są małe. Z tymi błędami to też nie chodzi mi o cokolwiek, ale o to by próbowały siebie w różnych formach aktywności, szukały, poznawały zasady, doświadczały porażki i zwycięstwa i tym sposobem poznawały siebie. To jedyny moment gdy człowiek ma czas.
Tak, powyższe zdanie jest kluczowe. To w dzieciństwie błędy raczej nam uchodzą płazem. To w dzieciństwie powtarzamy, że się nam nudzi i faktycznie nie wiemy co ze sobą zrobić, a rodzice na siłę szukają nam zajęć. To w dzieciństwie podejmowane próby raczej mają miękkie konsekwencje. To słowa wypowiadane w dzieciństwie są raczej wolne od zobowiązań.
Potem świat się zmienia. I wcale nie twierdzę, że nie ma czasu na nudę, jednak od człowieka dorosłego się więcej wymaga, za słowa i czyny musi on wziąć odpowiedzialność, a gdy staje się rodzicem, zaczyna się rozdwajać i dzielić własne potrzeby na ilość potomstwa.
Kto wie, może właśnie złotym środkiem jest realizacja siebie w chwili gdy dzieci siebie mają poznawać?

28 lip 2016

Skromnie o czasie, sukcesie i wolności

Na wszystko jest czas. Szkoda, że tak wiele lat o tym nie wiedziałam. Znałam frazę, rozumiałam znaczenie, jednak brakowało mi doświadczenia.
Od jakiegoś czasu szukam metod na realizację siebie tak by proces ten był spokojny i stateczny. Unikam więc zobowiązań, którym nie podołam, planom, które mnie mogą pożreć na kolację, stosuję z coraz większym upodobaniem metodę tu i teraz. Tu i teraz czuję i wiem. Tu i teraz jestem i to jest priorytetem. Nie wiem czy owa metoda spotka się z sukcesem, ale wiem, że coś mi nie gra w ogólnoamerykańskiej psychozie sukcesu, przymusu sukcesu, wolności wyboru (sukcesu), wolności ekspresji (w celach sprzedaży) i oczywiście wolności wyboru kim się chce być. To współcześnie podstawa, bo przecież każdy imbryk może stać się kawą jeśli tylko tego zechce i konsekwentnie będzie dążyć do celu, prawda?
Na wszystko jest czas, ale teraz jest czas na bycie.

5 maj 2016

Sens

Stoję teraz z malutką i wtulam się w nią. Jest noc. Taka ciemna noc z gwiazdami. Życie się toczy, a ja sobie dumam, że to co ma sens jest w mniejszości mimo, że właśnie tego co ma sens większość z nas szuka. Trudno namówić do sensowności w życiu bo trudno namówić do wyzwania. Trudno proponować coś z sensem bo to się nie chce sprzedać, a żyć jakoś trzeba. Jakby na to nie patrzeć człowiek wpadł w tarapaty.
Jestem na etapie mocno wczesno-szkolnym i zaczynam poznawać system na nowo, spoglądać nań z innej perspektywy i myśli o nieuczciwości systemu względem jednostki cisną się same. Człowiek, mały człowiek od początku musi się wpasować, jeśli tego nie zrobi, będzie napiętnowane. To zupełnie jak w świecie dorosłych. Cóż, bo to jest wstęp do świata dorosłych. 
Człowiek wyzbyty własnego 'ja' nie poszukuje sensu. Przez lata edukacji zdołano zdusić w nim naturalne potrzeby autoekspresji, sensu, znaczenia. Człowiek został przystosowany do życia w świecie dorosłych, rzeczywistości, w której jest i ma być pionkiem bez znaczenia.

1 maj 2016

Odpocznę bo ma być łatwo

Odpocznę. Nie muszę się spieszyć. Odpocznę i już.
Musi być ciężko. Musi. Bo jak nie jest ciężko to jest niewłaściwie, nieprawdziwie i zupełnie nie tak. Musi ciężko być.
A ja odpocznę. Popracowałam i teraz odpocznę. Dla samosatysfakcji. Dla samej siebie. Zwyczajnie, bo tak!

Myślę coraz częściej na temat tych zmagań, z którymi się borykam. Ja, Ty, wszyscy. Jedni zmagają się z brakiem wody pitnej, inni z depresją, sprawy są naprawdę różne. Aż trudno uwierzyć, że tak wiele człowieka dręczy. Trudno uwierzyć, że tak nas wiele rusza, z wieloma sprawami musimy się zmagać. I tu pada pytanie: CZY MUSIMY? Czy to prawda, że trzeba się zmagać? Czy prawdą jest, że trzeba żyć ciężko? Czy to nawyk czy potrzeba? Może mamy tak wpojone?

Odpocznę. Nie będę więcej pytać. Odpocznę.
Po co pytać;)

Fajansowy zbuk

Nie wiem czemu tak mi się skojarzyło, ale tak się stało i już. Nie wiem, doprawdy nie wiem o co chodzi z tymi fotami na instagramach, fejsbukach i innych tego typu. Wiem, że takie są czasy i tak zwyczajnie jest ale jakoś mi się na to dziwnie spogląda. Widzę ludzi, którzy żyją i pokazują czym żyją. Widzę ludzi, którzy pokazują czym żyją albo co może bardziej prawdopodobne - pokazują co chcą by było z nimi kojarzone. Jakby każdy na siłę chciał być celebrytą.
Tak więc nie wiem czemu akurat 'fajansowy zbuk' mi się w głowie wytworzył gdy myślałam o mocy facebooka i podobnych portali, ale teraz, kilka chwil później widzę jak na dłoni, że to jest dokładnie to co widzę. Na fotach blichtr, a w środku.... na szczęście bywa różnie.